Historia jest fundamentem tożsamości

Historia jest nauczycielką życia

wiedza o przeszłości uczy nas unikania błędów i poszerza naszą perspektywę, bez tej wiedzy jesteśmy pozbawieni punktu odniesienia, skali porównawczej. Historia tworzy wspólnotę duchową i kulturową, łączność między następującymi po sobie pokoleniami i czyni społeczeństwo świadomym. Postmodernistyczne trendy próbują narzucić wizję „grubej kreski”, czyli właściwie codziennie „rodzimy się na nowo”, nie analizujemy przeszłości, zapominamy o tym co wczoraj. Zrozumiałe, że taki zabieg na płaszczyźnie jednostek ludzkich jest nierealny, analogicznie na linii stosunków międzynarodowych. To dryfowanie ku samounicestwieniu, narody które tracą pamięć lekceważąc dziedzictwo i tradycje swoich przodków ginęły. Głównym elementem samoidentyfikacji człowieka we wspólnocie narodu jest historia. Nie jej nauka rozumiana w sposób mechaniczny – wykuwania dat i nazwisk, ale w odniesieniu do teraźniejszości i przyszłości, w szukania osobowych wzorców pośród bohaterów narodowych i wyciąganie wniosków z przeszłości.
W czasach PRL-u próbowano zerwać tę naturalną więź pokoleniową, jaka wytwarza się w procesie dziejowym. Próbowano z Polaków uczynić niewolników systemu, poprzez amputację pamięci. Każdy naród opiera się na jednolitym rozróżnianiu zła od dobra – wytwarzaniu pewnego systemu moralnego, który jest istotą istnienia danej wspólnoty. Komuniści chcieli z nas wyrugować ten system wartości, który jest tożsamy z historią naszego narodu, który kształtował się ponad tysiąc lat w kręgu cywilizacji łacińskiej. W pewnym sensie im się to udało, niestety. Takiego samego zabiegu próbowano dokonać po roku 1989, ale już nie komunistycznym aparatem propagandy i nacisku, tylko przez „postępowe” hasła o europejskości, modernizmie i innych tego typu frazesach. Prostą metodą kontynuowania amnezji historycznej było redukowanie edukacji historycznej w szkołach. To co dziś obserwujmy w młodym pokoleniu, czyli fascynacja Żołnierzami Wyklętymi, czy ludźmi formatu Witolda Pileckiego, to naturalna samoobrona przed tymi mechanizmami. Poczuliśmy się okradani z przeszłości, instynktownie wyczuwając fałsz architektów III RP, stawiających za wzór ludzi okrągłostołowych elit – nomenklatury komunistycznej i obozu postsolidarnościowego, którzy ponad narodem „dobili targu” i stali się z miejsca beneficjantami „nowego” ustroju. Podobny ahistoryczny trend zauważamy na Zachodzie – lewackie społeczeństwa multikulturowe Unii Europejskiej, nie mogą się zgodzić z budzeniem się postaw patriotycznych wśród obywateli. Według środowisk lewicy inspiracje patriotyczne wśród młodych ludzi są w ich definicji niebezpieczne, w zasadzie dla tych lewackich koncepcji szkodliwe jest istnienie wspólnot narodowych. A przecież bogactwo kulturowe Europa zawdzięcza odrębności narodowej, przez to jest wspaniała, bo tak zróżnicowana. A zarazem tworzyła jedną cywilizację łacińską, opartą na tradycyjnie pojmowanych wartościach. Wyparcie historii z przestrzeni życia publicznego prowadzi do zguby. Człowiekowi zakorzenionemu w historii, który nie skupia się tylko na materialnym bycie, trudniej narzucić konsumpcyjne trendy; osoba taka ma naturalnie i proporcjonalnie ukształtowaną hierarchię wartości, więc nie będzie podatna na pokusę zmaterializowanego otoczenia.
Państwo musi dziś stanąć na wysokości zadania i odwrócić całkowicie politykę historyczną – “wstać z kolan”, to fundament. Trzeba przełamać kordon szczelnego aparatu medialnej osłony dla animatorów republiki okrągłego stołu, która głosiła, że polska historia zaczęła się 4 czerwca 1989 r., a wcześniej jakby nic nie było, tylko ciemnogród, wstyd i pogarda… Musimy przy użyciu instytucji państwowych i wspierając inicjatywy oddolne, pielęgnować nasze dziedzictwo, po prostu eksponować prawdę o przeszłości naszego narodu i propagować dorobek naszej kultury. Nie można ograniczać się do martyrologii. Są wydarzenia wojenne, które powinny trafiać do świadomości Polaków i Europejczyków (ale nie tylko), takie jak: Kircholm, Kłuszyn, Wiedeń – największe zwycięstwa polskiego oręża, polskiej husarii budzącej respekt i strach w całej Europie, czy wreszcie o Bitwie Warszawskiej, która powstrzymała najazd i hegemonię bolszewików – za to powinni nam dziś w Europie dziękować, ale najpierw muszą o tym wiedzieć… Powinniśmy mówić o Polsce, jako o państwie wielkiej tolerancji dla ludzi inaczej myślących, innego wyznania, gdzie mogła kwitnąć kultura duchowa. Należy umiejętnie pokazać, że ta wolność jest immanentna z polską kulturą i tradycją, to nas właśnie wyróżnia na tle większości europejskich wspólnot historyczno-kulturowych. Aspektem, który powinien napawać nas dumą jest wolność. Praktyka parlamentaryzmu w I Rzeczypospolitej było prawdziwą nauką i wzorem obywatelskiej wolności dla innych wspólnot politycznych w Europie. Propagujmy także dorobek naszej kultury i jej wkład w cywilizację europejską, przypominajmy światu wielkich Polaków: Chopina (muzyka jest uniwersalna), wykształconego na UJ Mikołaja Kopernika, Tadeusza Kościuszkę, Ignacego Paderewskiego (to wstyd, że nie ma swojej ulicy w stolicy), Jana Kochanowskiego, Adama Mickiewicza i cały dorobek literatury polskiej. Nie mamy potrzeby, jak inni, uciekać się do kłamstw, ale powinniśmy propagować prawdę, która prowadzi do budowania wspólnoty, a zarazem oczyści Polskę z fałszywych stereotypów. Uczmy się od naszych Ojców, na ich doświadczeniach.
Józef Piłsudski ujął to tak: „Naród, który nie szanuje swej przeszłości nie zasługuje na szacunek teraźniejszości i nie ma prawa do przyszłości”.

Arkadiusz Cimoch